.

.

środa, 15 czerwca 2016

Ludzka znieczulica...

***
Bujam się ostatnio trochę po wszelkich przychodniach zdrowia. Jako, że nie wszystko jest jak być powinno, spędzam tam trochę czasu.
I chciałam Wam wszystkim otworzyć oczy na pewną sprawę. Miejsce w kolejce.
Kto choć raz czekał pod drzwiami na wizytę szukając wzrokiem miejsca dla siebie...będzie wiedział o co chodzi.

Dzieci i kobiety w ciąży.
Niby oczywisty jest fakt, że wchodzą jak najszybciej.
Niestety rzeczywistość jest totalnie inna. Ta rzeczywistość właśnie wkurza mnie do granic możliwości, zaciskam pięści i chcę krzyczeć. Nikt jednak mojego głosu nie słyszy.

Julka 3,5 roku. Z mamusią ukochaną czeka na badanie. Widzę strach wypisany na maleńkiej buźce, ale najważniejsze, że nie jest sama. Ma masę zabawek wyciąganych z maminej torby. Rozmawia głośno z pluszowym misiem. Po godzinie śmieje się i biega po korytarzu. Widzę wzrok oczekujących, no widzę, że dla nich za głośno.
Po dwóch godzinach Julka ma dość. Marudzi, popłakuje. Ogólnie nic nie działa. Mama kołysze Małą na kolanach czule głaszcząc Ją po głowie. Ja wyciągam z torebki co się da.

Wiecie ile razy w ciągu tego czasu zapytałam czy może Julkę ktoś wpuścić do kolejki? Trzy. Trzy razy, które miło się dla mnie nie skończyły. Ja niestety byłam za Julą, więc tak jakbym nie miała prawa głosu.
Młoda mama nie odezwała się ani razu, bo to i tak nic nie da. Były tu już kilkakrotnie, na początku czasem nawet poprosiła ale z czasem przestała się odzywać. Nie znalazł się nikt, kto by stanął po ich stronie.

I ja się teraz pytam. Czy te panie i panowie nie posiadali przed laty małych dzieci? Czy wnuków nikt w tej chwili nie ma? Bo wystarczy czasem chwila refleksji i zrozumienia. 
Poza tym nikt by nie słuchał śpiewania, śmiechu i płaczu Julki. Choć dla mnie śpiewanie było the best :) 
Na lekarza i tak długo czekaliśmy, jak dla mnie te 15 minut dłużej nie robiło różnicy.
Czego nauczy się od nas dorosłych mała Julka? 
Że ustąpić nie można i koniec. Trzeba walczyć do końca o siebie, po trupach do celu. Zero wrażliwości, zrozumienia, empatii. Czy tego właśnie chcemy uczyć dzieci...?

***
Ania jest w siódmym miesiącu ciąży, inna przychodnia, inny lekarz. Gdy przychodzi nie ma już miejsc. Ludzi masa. Siedzę na szarym końcu kolejki. Wielogodzinne czekanie. Pod nosem jednak się cieszę, mam krzesło. Malutki taborecik w kącie, ale siedzę.
Oceniam sytuację. Trzydzieści parę osób już jest przed gabinetem, kobiety, ale jest też kilku panów. Krzesła duże, wygodne, do głowy mi nie przyszło, że nikt nie wstanie.
Ania nerwowo skubie bluzkę. No widzę, że nie za dobrze się czuje. Wstaję i podchodzę do niej. Najgłośniej jak się da pytam, czy chce usiąść na taborecie. Wprawdzie malutki ale zawsze to jakieś miejsce. Ania uśmiecha się, nikt mi chyba tak nie dziękował. Wiedziałam, że czuje się nie za dobrze. Szybko podaje Jej wodę. Na szczęście są plastikowe kubeczki. Dopiero po chwili kobieta obserwując mnie bacznie pyta co ze mną. Bo ja chyba też powinnam siedzieć. Już wiedziałam, że zobaczyła kable, którymi byłam oplątana, przyszłam oddać holter i faktycznie nie powinnam była stać.

I wiecie co? Przypomniała mi się sytuacja, gdy sama byłam w ciąży. Przed tym samym gabinetem czekałam na badania. Początek ósmego miesiąca, brzuch jak balon. Tłum ludzi jak zwykle. Byłam blada jak ściana, ledwo weszłam po schodach, nie mogłam złapać oddechu. I nie wstał nikt...

Damy radę. Tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć, byłam wściekła i zarazem chciało mi się płakać. Dopadła mnie taka bezsilność, której dawno nie czułam...

Za każdym razem miałam ochotę wykrzyczeć wszystkim w twarz co myślę. Czy nikt nie miał kiedyś malutkich dzieci? Wnuków teraz nikt nie ma? Żadna kobieta nie była w ciąży?

Zróbmy coś z tym. Proszę. Wiem, że czytają mnie ludzie o wielkich sercach. Wiem też, że Wy wstaniecie. Nie bądźmy obojętni na ludzką znieczulicę. 
Odezwę się ja. Odezwij się i Ty. Razem możemy góry przenosić :) 

2 komentarze:

  1. Święta prawda. W mojej przychodni na drzwiach laboratorium wisi kartka że kobiety w ciąży wchodzą bez kolejki, raz spróbowałam drugi raz się nie odważę. Zostałam prawie zlinczowana, i te teksty typu ciąża to nie choroba :/
    Z drugiej strony miałam sytuację w toalecie w centrum handlowym, przede mną w kolejce stała kobieta z około 3 letnią córką, jak tylko zobaczyła mnie i mój brzuch od razu zaproponowała ustąpienie miejsca w kolejce, powiedziała że pamięta jak to jest w ciąży :)
    mam nadzieję że mentalność ludzka jeszcze się zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to powszechny problem. Myślę, że właśnie musimy o tym więcej mówić. Może ktoś usłyszy...

      Usuń