.

.

piątek, 2 stycznia 2015

" Trzeźwi " rodzice

Nie lubimy świąt, to znaczy ja Emilka i mój starszy brat Karol. 
Mam cztery latka, Karol prawie sześć.
Ogólnie to fajnie mamy, mama powtarza, że jest gdzie mieszkać, głodować raczej nie głodujemy, bo w przedszkolu zapisali nas na jakieś takie darmowe obiady, dlatego uwielbiamy tam chodzić. Nawet jak byłam trochę chora ostatnio to i tak mama mnie zaprowadziła, żeby się jedzenie nie zmarnowało.
Dzieci opowiadają nam o świętach same dobre rzeczy, że prezenty, że mama nie krzyczy tylko piecze ciasta, że tata kupuje choinkę i razem ją ubierają, że przychodzą goście i wszyscy śpiewają kolędy. Ale to bujdy są i tyle. Bo ja już przecież wiem jak wyglądają święta.
Choinkę mamy, ale jak tata ją przyniósł to bardzo krzyczał, chyba był zmęczony po pracy, Karol mówił, że był pijany. Nie lubię tego słowa, i jeszcze słowa wódka.
Drzewko ubraliśmy dopiero za dwa dni, jak tata już się uspokoił. Mama mówi, żeby schodzić mu z drogi jak krzyczy. Więc chowamy się z Karolem, najlepiej jest pod łóżkiem albo w szafie. I czekamy. Rodzice się kłócą. Po jakimś czasie przestają, czasem mama oberwie od taty, ale zawsze mówi, że to przez przypadek.
Najgorzej jest jak przychodzą goście, bo wtedy mama też pije. I wtedy też krzyczy i czasem bije...nikt nas wtedy już nie obroni. Karol kiedyś schował mnie za zasłonę i kazał mi się nie ruszać, słyszałam jak za mnie oberwał, bo nie posprzątałam klocków i tata się potknął...
W święta przychodzi dużo gości i dlatego nie lubimy świąt. Na początku jest nawet miło. W tym roku siedziałam u taty na kolanach, jak ja lubię jak on mnie przytula. Po kilku godzinach dorośli mówili coraz głośniej, tata z wujkiem Zbyszkiem siłowali się na rękę, a ja z Karolem zbieraliśmy puste butelki. Ale przyszła pani Zosia, sąsiadka z naszej klatki, koleżanka mamy z pracy. No i się pokłócili, nie wiedzieliśmy o co. No i tata wstał, a że był zmęczony to przewrócił stół. Huk był ogromny. Karol chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy do drugiego pokoju się schować. Bardzo płakałam, po prostu się przestraszyłam. Bo jak u nas jest głośno to czasem sąsiedzi dzwonią na policję, i Karol mówił, że nas mogą zabrać do jakiegoś ośrodka. A ja nie chcę nigdzie iść!!! Ja kocham swoich rodziców i Karola też bardzo kocham. I obiecuję że będę grzeczna, żeby nie denerwować rodziców.
W Sylwestra miała być zabawa, bo miał przyjść Piotruś i Sabinka, dzieci z osiedla. Ale znowu nie wyszło, bo rodzice pili od rana i była ogromna awantura. Karol otworzył drzwi i mnie zabrał na dwór. Ale było bardzo zimno, a do domu baliśmy się wracać. Zobaczyła nas wtedy taka fajna pani, co ma małe dziecko, wracała ze spaceru i usłyszała jak płaczę. 
I zabrała nas do siebie. Powiedziała, że możemy u niej zostać do Nowego Roku, bo do domu na razie nie wrócimy. Tatuś podobno coś zrobił mamie, i ona jest w szpitalu a tatę zabrała policja. Po Nowym Roku chyba pojedziemy do babci ale to bardzo daleko. Nikt nam nie mówi co z mamą, dzieci się z nas śmieją na osiedlu, Karol mówi, że to wszystko przez tą wódkę...

Czy zdajecie sobie sprawę, ile dzieci przeżywa takie chwile? Często obok, blisko nas. Czy MY dorośli potrafimy w porę zareagować? Często to właśnie od nas zależy jak będzie wyglądało dzieciństwo tych Maluchów. Nie odwracajmy się od nich, dzieci nie są w stanie same się obronić. Jak dużo jeszcze musi się wydarzyć, żeby czuły się bezpiecznie...

3 komentarze:

  1. smutne, ale niestety bardzo prawdziwe :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety często w naszym otoczeniu...pozdrawiam.

      Usuń
  2. strasznie się zryczałam :((( okropna niesprawiedliwość świata tkwi właśnie w tym , że za głupotę rodziców muszą płacić dzieci ... zawsze ;(

    OdpowiedzUsuń