.

.

piątek, 14 sierpnia 2015

Patusiowa mama wraca do pracy


Stało się. Minął ponad rok, od kiedy moje Szczęście jest ze mną. Na początku myślałam, że to bardzo dużo czasu. My razem, bez pośpiechu, bez stresu. 
Nie wiem dlaczego ten czas płynie tak szybko. Zdecydowanie za szybko. 

Wracam. Do pracy wracam. Nie z takim początkiem jaki sobie wymarzyłam. Patrycja w przeddzień mojego planowanego powrotu bardzo się rozchorowała. 
Nie wiem dlaczego los mi takie kłody od razu kładzie pod nogi. Bo wiadomo w pracy się nie pojawiłam. 
Musiałam zostać z moją córką. W chwili gdy miała ponad 40 stopni gorączki nikogo nie potrzebowała tak bardzo jak mnie. Obejmowała mnie za szyję i mówiła szeptem...mamo, mamo...

Już wiedziałam, że ja jestem dla Niej, nie Ona dla mnie. Cała reszta będzie musiała poczekać. 
Wracam ze zdwojoną siłą w poniedziałek. Trochę boję się przyjęcia po tak długiej nieobecności i tym feralnym początku. 
Czy mnie ktoś zrozumie też nie wiem. 
Jedno wiem na pewno. Jeśli pojawi się taka konieczność będę z Małą zawsze, kiedy będę Jej potrzebna. 
Nie wyobrażam sobie, żeby nie było mnie przy Niej w chorobie. 
Nie mówimy tu o katarku czy ząbkowaniu. Tutaj już musi sobie poradzić babcia. 

Czy wytrzymamy bez siebie? Czy Babcia da radę? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Próbujemy. Daję nam kilka miesięcy na życiowy sprawdzian. Wszystko okaże się w praniu ;) 
Wystroję się, odmaluję, odetchnę pracowniczym powietrzem. Potrzebuję tego. Przed ciążą praca była dla mnie wszystkim. Lubię to co robię. Uważam, że jestem w tym dobra. I baaardzo skromna ;) Praca śniła mi się nie raz i to nie były horrory. Nastrajam się pozytywnie. Uśmiecham się do siebie pod nosem. Dasz radę Kaśka. No przecież!!!

Witaj więc przygodo! Zaczynam kolejny nowy etap swojego życia. Mama w pracy. 

czwartek, 13 sierpnia 2015

Bez smoczka ani rusz... ;)


Ciężki czas mamy teraz Kochani... 
Dopadło nas choróbsko wredne i gorączka ponad 40 stopni męczy moje dziecko.

Zwiedzamy więc szpitale i odwiedzamy lekarzy. Do tego wszystkiego temperatura na dworze jest identyczna jak ta u Patusi.
Cóż, taki czas. I już wiem, jak zmieniło się moje życie, nie można nic zaplanować. 

Byłam do niedawna pełna energii, czekająca na powrót do pracy. Euforia mieszała się z niepewnością. Ale czekałam na TEN DZIEŃ :) 
Niestety musiałam powrót odłożyć na kilka dni. Teraz Patrycja potrzebuje mnie najbardziej. Bo kto ma być przy niej w takiej chwili jak nie MAMA. 

Mama i jeszcze coś...Smoczek :)

Jak wiecie testowałyśmy niedawno prześliczny smoczek NUK Classic. Nie dawałam mu większych szans. Odkąd Pati się urodziła tolerowała tylko i wyłącznie smoczek kulkę. Próbowałam wszystkiego, wszak zęby będą rosły, trzeba smoczka używać innego, żeby nie było problemu.

Od pierwszej chwili wiedziałam że się uda, widziałam minę Pati i tę ciekawość gdy pierwszy raz sięgnęła po smoczka od NUK. 

No i udało się... Smoczek nasz w pięknych letnich barwach zamieszkał w naszym domu i towarzyszy nam w każdej chwili. Tej lepszej i tej gorszej. Na spacerze, na zakupach, u lekarza i teraz.....gdy Patusia zasypia, bo gorączka na chwilę spadła...



Ze swoim ukochanym smoczkiem Maleńka może normalnie oddychać, nie przeszkadza Jej nawet przy bólu gardła. Polecam więc z całego serca wszystkim dzieciom i mamom przede wszystkim :)

My zakończyłyśmy poszukiwania. 
Pozdrawiamy :)