.

.

niedziela, 2 listopada 2014

" Nad życie..."


        Piękny dzień dzisiaj... Świeciło słońce, liście mieniły się tysiącem kolorów...Tylko mroźny wiatr nie pozwolił zapomnieć, że mamy już listopad.
W taki właśnie piękny dzień myślę o życiu...nowym życiu. A to wszystko przez film o Agacie Mróz, który wczoraj obejrzałam. Nie do końca jestem przekonana, że powinnam...Wyłam jak bóbr...
Przypomniałam sobie te wszystkie kobiety, z którymi leżałam w szpitalu na patologii ciąży.

Agnieszka - delikatnie przed czterdziestką, na drugie dziecko raczej szansy nie było...przez lat dwanaście, kiedy to dowiedziała się, że jest w ciąży. W szpitalu od drugiego miesiąca do...raczej do końca, tzn. siódmego miesiąca. Dziecko ma wtedy szansę NA ŻYCIE.
 Sylwia - młoda dziewczyna z poważną cukrzycą, całą ciążę strach - czy Maleństwo również urodzi się z chorobą mamy?
Magda - nowotwór - nie pytałam jaki...lecz tak jak filmową Agatę, tuż po urodzeniu czekała na nią chemia...

       Historii masa...a w tym wszystkim ja. Pacjentka kardiologiczna - a co za tym idzie, strach o moją Kruszynę od momentu pojawienia się dwóch kresek na teście...Oczywiście wcześniak, tylko oby udało się jak najdłużej...dla Niej - nie dla mnie.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie można porównać tych wszystkich przypadków do Agaty...przeżyła piekło by zobaczyć Niebo w oczach swojej córki, choć przez chwilę. Tylko, że ja jestem ze swoją Maleńką, która dzięki Bogu (dosłownie) urodziła się ze zdrowym serduszkiem, a kiedy się uśmiecha moje serce rozpada się na milion kawałków...

     Wiem, że takich CUDÓW są tysiące...Walczymy o Nasze dzieci za wszelką cenę. Niestety czasami Matkom Cudów się nie udaje...Wiem też, że gdybyśmy musiały podjąć jeszcze raz decyzję byłaby taka sama. Bo nie ma większego Szczęścia jak Dziecko, które kocha się NAD ŻYCIE...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz