.

.

środa, 26 listopada 2014

To co najważniejsze...




Dawno dawno temu za górami za lasami, a dokładnie pięć miesięcy temu ok. godz. 9:00 w szpitalu w Lublinie na ul. Jaczewskiego mała dziewczynka pomyślała, że już czas...
Niestety coś musiało się przestawić w jej brzuszkowym kalendarzu bo zaskoczyła wszystkich swoją postawą ;)

Zaskoczyła mamę, która dzień wcześniej czytała sobie książki (czytaj póki masz czas), pana doktora, który wybierał się właśnie z wykładem na uczelnię (zaraz wrócę), pana profesora, który cały czas uspokajał mamę (jeszcze trochę powalczymy), dwie babcie (no przecież jeszcze nie urodzisz), dziadka, który tego dnia wychodził ze szpitala (przyjdę do was jak najszybciej), no i tatę, który najspokojniej w świecie pojechał sobie do pracy (urlop mam za dwa tygodnie). Już nie wspomnę o kocie Diego, który z pewnością nie dał rady posprzątać po sobie wszystkich kłaczków ;)
No więc ta mała dziewczynka stwierdziła, że ma dosyć siedzenia w brzuchu i już! Tylko jak powiedzieć, że już czas? 
"Będę mocno się wiercić i kopać" - pomyślała dziewczynka. Jak pomyślała tak zrobiła. Inne mamy miały krótkie poranne badania a mama...dwie i pół godziny podpięta pod KTG i ciągle źle...
Mama ma chore serduszko i bardzo się zdenerwowała tym faktem, ale tego już Maleństwo nie wzięło pod uwagę ;)
I przyszedł pan profesor i powiedział, że trzeba zabrać dziecko na badania (zobaczymy co nam powie dzidziuś). No i dzidziuś powiedział... 
Szybciutko przygotowali mamę do operacji, bardzo się bała o Maleństwo i czule głaskała duuuuży brzuch.
Potem wszystko działo się bardzo szybko, przemiła pani anastezjolog opowiadała mamie o swoich dzieciach, żeby tylko się uspokoiła. Pan doktor (nie maminy) z uśmiechem powiedział, że mama to chyba nie chce żadnego znieczulenia ;) (dowcipniś)! 
I nastała światłość...Mała dziewczynka zobaczyła blask, który oślepił jej oczka, ktoś wyjmował ją z brzuszkowego łóżeczka, no ale przecież sama chciała :)
Przypomniało się jej, jak mama prosiła aby od razu głośno krzyczała, żeby dać znać mamie że wszystko w porządku - więc do dzieła - pierwszy krzyk!!!  Zdenerwowany głos mamy (czy wszystko z nią w porządku??????) i głos lekarki, która zabrała Maleńką - niech pani pamięta - godzina 12:51!!! Oj mama zapamięta na całe życie...
Pani położna, która była na sali cały czas przyniosła małą dziewczynkę do mamusi, która pogłaskała i ucałowała maleńką główkę. I Maleńka przestała płakać w jednej sekundzie...przecież już była z mamą. 


Kochani, każdego 26 - go dnia miesiąca o godzinie 12:51 zamykam na chwilę oczy i powracam do tych wspomnień...Bo tego właśnie dnia i o tej godzinie stało się to, co najważniejsze...



3 komentarze:

  1. Zaraz 3 m-ce jak sama zostałam mamą :) 29.11.14 godz 21:35, zapamiętam do końca swoich dni ten mój mały CUD. Przepraszam za ten wpis, nie znam Pani, ale to co Pani pisze doprowadziło mnie do łez wzruszenia. Dziękuję i gratuluję ślicznej Córuni :)

    OdpowiedzUsuń