.

.

sobota, 3 stycznia 2015

Mamo, Tato...tylko mnie nie zawstydzaj


Odkąd urodziłam córkę mam mętlik w głowie. Co robić, by wychować ją na mądrego, dobrego człowieka, pełnego empatii, zrozumienia i miłości...
W ogromie artykułów i porad rodzicielskich ten wywiad podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody.
Wywiad Jarosława Mikołajewskiego z dr Ewą Woydyłło przeczytałam na wyborczej.pl.
I stała się jasność. W mojej głowie. W moim nowym wcieleniu matki.
Dlaczego nie wpadłam na to sama. Przecież myśląca jestem, na dziecko czekałam latami. Słuchałam tysięcy rozmów młodych matek.

Chodzi o jasny przekaz - "po pierwsze nie zawstydzaj".
Niestety, ale często zdarza nam się zawstydzać, ośmieszać swoje dzieci.
I notorycznie porównujemy. No i straszymy. Od małego. 
Pozornie nic nie znaczące zwroty, rzucone bezmyślnie w eter:
- jak będziesz niegrzeczna to oddam cię babci
- a Zosia w twoim wieku to już umiała tańczyć
- jak nie będziesz jeść to wcale nie urośniesz
- jak nie będziesz miała samych piątek, to do niczego w życiu nie dojdziesz
- znowu wylałaś wodę, ale niezdara z ciebie
- masz dwie lewe ręce
- ty nawet myśleć nie potrafisz
- taki duży i jeszcze pieluchę nosisz ???
- śmierdzi od ciebie, dlaczego zrobiłeś kupę?
- oj a Borys to ma dużo lepsze stopnie od ciebie
- jesteś tylko dziewczynką a chłopak to chłopak...

To tylko kilka zasłyszanych przeze mnie złotych myśli dorosłych.
Dopiero przestroga pani Ewy Woydyłło uświadomiła mi, że wszystkie te piekielne zdania zostają...zostają w głowie naszych milusińskich, na podstawie tego jak traktujemy nasze dziecko kształtuje się jego charakter. A my rodzice wymagamy coraz więcej...bo przecież chcemy pochwalić się mądrym dzieckiem, szóstkami w szkole, wygraną olimpiadą, zapisujemy na tysiące zajęć pozalekcyjnych, bo przecież dzieci koleżanki chodzą. 
Taka sytuacja - wracam z pracy, zmęczona, padnięta po prostu, nerwowo było, w domu czeka na mnie jeszcze masę obowiązków, na angielski po południu trzeba iść, a wieczorem to aerobik, bo wszystkie koleżanki chodzą...a tak naprawdę marzę tylko o tym, żeby odpocząć, pobawić się z dzieckiem, wziąć gorącą kąpiel i napić się kakao przy kominku, tylko że ja jestem dorosła. Ile wytrzyma dziecko???

Inna sprawa a jakże ważna poruszona w w/w wywiadzie -
"bardziej niż dziecko któremu niczego nie wolno, krzywdzimy dziecko, któremu wolno wszystko".
Tak właśnie zostałam wychowana, z jasno wyznaczonymi granicami. Czasem nie było miło, płakałam, bo chciałam czegoś i już ! Ale dzisiaj jestem wdzięczna swoim rodzicom za tę lekcję.
Niestety widzę, co robią dzieci, którym wolno było wszystko.
Dzisiaj są to dzieci, z którymi dorośli już sobie nie radzą. Spuszczają wzrok i zmieniają temat, bo i chwalić się nie ma czym.
To rodzicielska porażka, za którą jesteśmy odpowiedzialni przede wszystkim my -  rodzice. Wina często spada na dziecko, ale pomyślmy logicznie.
Czy gdybyś zmalowała/zmalował coś, a po fakcie nie byłoby żadnej kary, pogadanki, rozmowy, że tak robić nie wolno, to nie korciłoby cię, żeby spróbować jeszcze raz...? ja przyznaję się bez bicia, że bym spróbowała. Skoro nikt mi nic nie powie, a jeszcze ochroni mnie przed uwagami rodziny - nie zwracajcie mu uwagi bo źle to znosi - dlaczego nie ;)

Wstrząsnęła mną informacja o parze nastolatków, którzy z zimną krwią zamordowali rodziców chłopaka. Co takiego muszą mieć w głowie, żeby planować zabójstwo!!!!!!!! 
I przypominam sobie inne zasłyszane historie. Jak wnuczek zabił babcię, bo myślał, że ma siedem żyć, tak jak w grze...syn zabija matkę bo odłączyła internet w domu, itp. Co zrobić, żeby nie dochodziło do takich sytuacji...Kiedy ma nam się zapalić czerwona lampka? Jak pomóc naszym pociechom, przecież w ich świecie błahostka urasta do problemu bez rozwiązania. Sami przez to przechodziliśmy, ale w perspektywie mijającego czasu dzisiaj wszystko wygląda inaczej. 
Czy to świat się tak zmienił, czy to my się tak zmieniliśmy.

"Jacy wspaniali ludzie wyrośli w pokoleniu, kiedy panowały najprostsze zasady: będę podawać do chwili, kiedy sam będziesz umiał wyciągnąć rączkę, będę karmić, aż sam będziesz umiał sprzedawać gazety albo pracować u szewca."
Tak było kiedyś, dawne czasy nie wrócą, ale mamy wpływ na to, jak potoczy się życie naszych dzieci. Ja wiem co zrobię, po prostu będę...Bo nic tak nie jest potrzebne mojemu dziecku, jak moje wsparcie na każdym etapie jej rozwoju, w każdej sferze życia.




2 komentarze:

  1. Ciekawy ten Twój wpis. Napewno my rodzice mamy wielki wpływ na to, jakim człowiekiem będzie nasze dziecko w przyszłości. Bardzo, ale to bardzo opłaca się nasza cięzka praca z maluchem. To z pewnością przyniesie efekty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) ciężka praca ale na koniec przyjemność z wychowania dobrego człowieka :)

    OdpowiedzUsuń